wtorek, 31 stycznia 2012

I krzyżyk na drogę...?

        Jestem maruda i malkontent! Wiem! No co? Jaka zima, takie samopoczucie! Jak na złość jest barrrdzo zimno....A ja najbardziej na świecie lubię późną wiosnę! Taką bzem, piwonią i jaśminem usłaną. Co nie tylko wygląda ale i pachnie! Uwielbiam zapach! To mój najlepszy ze zmysłów(czasem niestety!) a za nim zmysł smaku...Hmmm! Jakim ja jestem smakoszem....hmm...mówię wam! Uwielbiam makarony, jestem mięsożerna(haha...paradoks, bo kocham zwierzęta?!), uwielbiam sałatki, warzywa, owoce, słodkości,..oj! No wiecie,ja, ogólnie rzecz ujmując- lubię jeść! Co gorsze(dla mojej J.Lo, szczególnie!)uwielbiam gotować!
 I tak:
Robię pyszne makaroniki...np:

Z kurczaczkiem grillowanym,  brokułkiem,  serkiem pleśniowym,  pod beszamelkiem, i subtelnie sypniętym serkiem żółtym, by ten, mógł utworzyć delikatną skorupkę na wierzchu, którą to, powinno się zapiec na rumiano(tego zabrakło niestety na zdjęciu, gdyż głodna gawiedź zażądała podania jedzenia natychmiast, bez okresu oczekiwania na rumianość owej skorupki...).....(pauza na przełknięcie śliny, tudzież otarcia ust i brody...)...
Może i zdjęcie nie oddaje dramatyzmu chwili oczekiwania, ani też piękna tej potrawy ( bo specjalistka od fotek ze mnie żadna!) ale wierzcie mi, to było pyszne!
O poprawności mojej pisowni nie musicie mi przypominać, ja wiem, że tragedia! Przepraszam! Basię- przepraszam i Panią Kozłowską przepraszam...powiedzmy, hmm...mam dysortografię, dysstylistykę, dyspopraność językową...lubię mieć!  Wolno mi!W wolnym kraju żyję, demokracja jest! O! I od razu samopoczucie lepsze!
               Weekend miałam nawet udany.W piątek dostałam zamówiony wzorek, nad którym czaiłam się od kilku tygodni, proszę bardzo odsłona number 1!
Się robi w wolnej chwili!,, Mało casu kruca bomba"!
 OOO! Chyba mi trochę posta zżarło?! To przez ten makaron? Pisałam o dzieciach....Nie! I już wątek zgubiłam! Idę spać mam ciężki czas! Dzieci moje nosy mają krwawiące. Dominik bo miał korektę przegrody a Hania, nie wiem...ale się dowiem, bo ostatnio często jej się zdarza. Jesteśmy pod opieką cudnego Doktora Bogusia(pozdrawiam Doktora!), więc wszystko będzie dobrze! Jutro sprawdzam moje TSH! Mam nadzieję, że się choć trochę unormowało?!  Jak nie to krzyżyk na drogę!... Mojej wadze, oczywiście! Dobra kończę na dziś! Dziękuję!Już mi lepiej, nie marudzę! Buziaki! aga
Może jednak...trochę kwiatków? W końcu czas najwyższy pomyśleć o nowym sezonie!
Moje śliczności z poprzedniego sezonu! Pa!

sobota, 28 stycznia 2012

Koniec ferii, koniec laby...

                    Ferie zimowe w moim domu dobiegają końca! Ufff! Nareszcie! Wprawdzie tylko tydzień urlopu dostałam w pracy( i wcale go nie chciałam!), to i tak tradycji stało się za dość! Jak zwykle Hania chora! I tak od 5 lat! Bez względu ile urlopu, o jakiej porze roku urlop...Hania zawsze się dopasuje! Czytaj, skutecznie organizuje mamusi czas wolny! Oprócz tego jeszcze był umówiony, kardiolog, ortodonta i 3 razy przekładany rodzinny, bo...moje auto też chciało urlop! Rodzinny nawet zażartował( a cudowny człowiek to jest i znosi moje nastroje wszystkie, nawet te całkiem skrajne...no po prostu nasz Boguś!), że pogoda taka sprzyjająca spacerom(bo bez wirusów, przy mrozie) a ja, od razu udusiłabym  za te słowa! No ludzie! Musiałabym najpierw wyrwać kaloryfer ze ściany i na plecy zamontować! Bez tego nie idę! Zimno mi! Nie lubię! Nie dla mnie uroki zimy, o nie! Tak jak w listopadzie  bez wachlarza nie ruszałam się z domu, tak teraz mogę chodzić z piecykiem gazowym(z gazem rozweselającym najlepiej)! Tarczyco ty moja bezlitosna, o! I nerwowa tak jestem!? No to co mi pozostaje!?
             Szczyt wszystkiego miałam w czwartek! W samochodzie padła mi elektryka zamykająca okno od strony kierowcy! I...szyba mi otworzyła się na maxa i ani rusz... ją ruszyć! ... I te komentarze -Proszę Pani ma Pani okno otwarte, ma Pani szybę niezamkniętą, okno zapomniała Pani zamknąć... No ludzie! Tak jestem blondynką specjalnej troski NIE ZAUWAŻYŁAM, ŻE JEŻDŻĘ PRZY OTWARTYM NA OŚCIEŻ OKNIE! Pogoda taka letnia -4...
 Padło małe durnoustrojstwo, w salonie 1200 zł. Znajomy okno mi zamknął i zablokował, zanim nie kupimy tej duperelki do wymiany.
Mąż się śmieje, fajnie będziesz wyglądać wysiadając po bilety parkingowe! No tak, przecież szyby nie otworzę a wszystkie automaty przy płatnych parkingach są na wysokości okna kierowcy, co to u mnie nie działa... Omijać będę Kochanie szerokim łukiem!
            Wisior z plastrem agatu. Specjalny prezent urodzinowy dla Sylwi. Ja jestem zadowolona! I na zakończenie kolczyki specjalnie na zamówienie Darii. Delikatne, z opalami i bardzo pasujące do Duśki! Proszę bardzo!

Jeszcze jedno zbliżenie...kolczyków...
No to tyle chciałam, na razie! Pozdrawiam cieplutko na ten zimny weekend! aga

wtorek, 24 stycznia 2012

Kolczyki na lepsze samopoczucie...

           Oj! Wpadłam w wir kolczykomanii! Już nie tylko sutasz ale każdy zwis nauszny(byle duży, byle wisiał) mnie cieszy...co za nazwa?! Zwis? W sumie, skoro krawat jest zwisem męskim, to dlaczego nie?


 Dobra po kolei!
Bardzo, bardzo dziękuję Aluni! Dotarła do mnie przesyłka z wygranego candy u Alideco !
Możecie mi zazdrościć! Same cudności! Piękne pudełeczko, zegar, zawieszka, podkładki, aniołki i ponad 20 serwetek! Wszystko zostanie spożytkowane! Wszystko moje! Dzięki!
 Teraz kilka słów o kolczykach powyżej. Kolczyki z motywem koronki zrobiłam specjalnie dla Basi! Basiu, daj mi znać na maila czy te czerwone mogą być? Czarna koronka to pewniak! Z czerwoną był problem ale zdobyłam, zrobiłam... do wyboru średnie i małe. Wyślę ci maila co i jak!
W ferworze, tudzież w szale, stworzyłam takowe dzieło z serii Pan teraz, Pan później...
       Znalazłam, podczas porządków, kawałek materiału a la futerko. A ponieważ motyw ten jest dość chwytliwy, szybciutko wykorzystałam pomysł. Myślę, wręcz bezczelnie nawet, że mi wyszły cudnie i w dotyku milusie takie, ach! Już nawet wiem kto je nosił będzie! O porządkach wypowiadać się nie będę, gdyż jestem jako to dziecko małe, które podczas sprzątania, znajduje dawno niewidziane zabawki i zaczyna się bawić zamiast sprzątać...W wyniku czego...
troszkę poszyłam, pokleiłam, bo coś tam jednak posprzątałam...i znalazłam np. koraliki, których kiedyś nie mogłam za nic znaleźć!
 Mam przymusowy urlop, więc stąd moja twórcza płodność! A, że oprócz chorego dziecięcia w domu, sama też jestem nie do ludzi, no to się trzeba czymś zająć...

 Ta... nie do ludzi?! Zmusiła mnie sytuacja, że musiałam dziś jechać do miasta, po bateryjkę od pilota samochodowego( nie wpuścił mnie dziś dziad do auta mojego) i w drodze powrotnej zajrzałam do Centrum Hobbystycznego Decou...oj! Pani Liliano, że też mnie Pani nie wyrzuciła? Prawie półgodzinny monolog, z małymi przerwami na wdechy( na wydechu już mówiłam)...Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za wyrozumiałość! Decou i Decokreacje, to moje dwa magiczne miejsca w Szczecinie na lepsze samopoczucie!
I na zakończenie, bo już chyba was dostatecznie zamęczyłam ostatnie kolczyki(pudełka pokażę innym razem), prosz...
Pozdrawiam wszystkich! aga

czwartek, 19 stycznia 2012

Torba!

              Jako dziecko chowane w słodkim dobrobycie socjalizmu...wspomniałam o tym w poprzednim poście, mam ( zupełnie nie wiem dlaczego?) silną potrzebę gromadzenia wszystkiego...  Najlepiej gromadzić i mieć pod ręką!(a na pracownię ni jak ni widu)! Więc układam to w śliczne stosiki, tudzież, jak mawia Pan M zgrabne kupki! Nie lubię tego określenia, no ale cóż był czas przywyknąć!? Bo wiecie, problem moich ,,kupek" jest taki, że jak je schowam, to mam kolejny problem z odnalezieniem tego co jest mi niezbędne w tejże chwili! Staję się przez to nerwowa,  ucieka mi wena twórcza, i muszę swoje robótki wykonywać z tego co mam pod ręką, a pod ręką mam nie wiele, bo do cholerki właśnie posprzątałam...ufff..Też tak macie? Ratunku! Czy to można leczyć? Tak, jestem bałaganiarą!

A, że różne cudności się przydadzą, dowód:
kolejny dowód a nawet trzy:
  ostatni dowód z wczorajszego wieczoru:
          Bluzki, szaliczki, spódniczki, koraliczki, resztki wełny czesankowej i jeansy w które znów się nie zmieściłam... przecież schudnę...Schudnę i kupię nowe!Ha,ha!


       Ja wiem, można przecież wygospodarować jedno miejsce gdzie będę to wszystko trzymała w śliczniusich, poukładanych, opisanych pudełeczkach...Nie da się! Próbowałam! Mam kilka szaf w mieszkaniu...a pudełka ciągle zmieniają położenie, rzeczy w pudełkach też, pamięć mam doskonałą np. pamiętam moją ,,zerówkę",i kapelusze Ali rysowane dla mnie,  mojego pierwszego pieska(miałam 5 lat), audycję radiową,, Supełek" i studnię w ogrodzie i zapach floksów w letnie popołudnie... Wiecie, mam to w nosie! Wolę pamiętać o takich drobiazgach!  Się rozmarzyłam....Pozdrawiam zaglądających! aga

wtorek, 17 stycznia 2012

Szyje się...

 Ciągle coś przeszkadza...nawet teraz! Włączam kompa choć w telewizorni finałowa scena z Ostatniego Mohikanina! No i skupić się trudno! I podpatruję i zerkam...I Bogu dziękuję, za czas w którym żyć( i tyć!)mogę!

W dzieciństwie(musicie wiedzieć koniecznie!)Przeżyłam II Wojnę Światową...tak,tak! Proszę się nie śmiać?!( Sorki ale Alice się będzie teraz rzucać!...o i poleciała!)...co to ja? Ach! Wojna! No właśnie! Bo ten post mój dziś taki wspominkowy!Basia tak pięknie poruszyła temat roli Babci! Myślałam o tym całą noc, zrobiłam rachunek kto wpłynął, kto dał, kto zabrał, kto się przysłużył...A od tygodnia myślę o mojej wojnie jaką przeżyłam! Moje cudowne dzieciństwo upłynęło na przełomie lat 70tych i 80tych tych ze Stanem Wojennym, tych 80tych! A Wojna II Światowa trwała przez cały ten czas! Zamieszkaliśmy lata pewnego na wsi malutkiej, na kilka lat kolejnych, w sąsiedztwie moich Dziadków Stasia i Stasi. Babcia Stasia przepięknie śpiewała, była cicha i pokorna jako żona, no i! miała dar opowiadania...I tak razem z nią przeżyłam całą wojnę...Budziłam się z krzykiem, chcąc uciekać przed Niemcami, by nie wywieźli mnie na roboty w głąb Rzeszy, chowałam się słysząc ryk samolotu( a było ich często i sporo bo niedaleko było radzieckie lotnisko), bawiłam się w wojnę z dziećmi sąsiadów(oni też byli z tej samej okupacji), rozpaczając, iż nie dane jest mi być żołnierzem tylko wciąż opatrywać rannych muszę...Ech smutne życie Sanitariuszki!
             Dziadek Staś był Sołtysem, miał dwa konie( na jednym na oklep jeździłam), które zawsze do domu (dziwne zupełnie!)sponiewieranego Dziadunia ze spotkań gminnych przywlekały do domu...Dziadunio śpiewał pięknie podczas owych powrotów,,O mój rozmarynie rozwijaj się..." i tak wszyscy wiedzieli, że Staś wraca na łono rodziny...Był człek to dobry, uczynny, skłonny i do wypitki, i do bitki...Ale potrafił jak nikt zadbać o jedność rodziny przy wigilijnym stole!

   Moje drugie Dziadostwo działało na innym froncie! Wtedy cicho się o tym mówiło ale i tak psychika małej mojej blond głowy przeżywała Armię Andersa, Łagry i ucieczkę Dziadunia Bronia(jeden z nielicznych który uciekł i przeżył), jego ukrywanie się i nienawiść do ,,Ruskich"!Jego czarne oficerki pucowane co weekend, zdjęcie w polskim mundurze... I choć był to Ojczym mojej Mamuni, kochałam go, uwielbiałam( z wzajemnością zresztą)do końca jego dni...Żył długo w wielkiej miłości z moją Babunią ukochaną(wrogiem Dziadunia największym...Ruską z dziada, pradziada,he,he!)Katią,( Kasieńką, Kaziunią)Choć ta po wojnie spolszczyła i imię, i nazwisko (imię przyjęła Kazimiera)to i tak do końca została Ruską Kaśką! Na początku lat 90 wróciła do swojego ,,ruskiego" nazwiska!
    Była elegancka,miała swoją ulubioną krawcową,rozrywkowa,towarzyska,uwielbiała dancingi,, piła ze szklanki, rozmawiała ze mną o sprawach damsko-męskich, paliła jak smok i przewspaniale gotowała! Drzwi do jej domu zawsze były otwarte.Uwielbiała filmy podczas których robiła przecudowne rzeczy na drutach, nie odrywając wzroku od telewizora!
  Jeśli myślicie,że to koniec....no to mylicie się! Miałam jeszcze 3 przecudowne Babcie! Babcia Zosia(siostra Stasi), Babcia Sabina, nabyta wraz z mężem..Wspaniała osoba, na oddzielną historię. I moja ukochana, cudowna też nabyta razem z mężem, Babcia Marylka! Z którą byłam najbliżej z tych wszystkich mi bliskich, bo w wieku świadomym w pełni. To była Babunia, która kochała wszystkich tak samo. Przy niej człowiek czuł się jej częścią. Byłam jej wnuczką w pełni(najstarszą)! Uwielbiałam z nią spędzać czas, wakacje, święta! Dla niej wszyscy byliśmy jej dziećmi, wnukami i prawnukami! Graliśmy z nią w karty na wyjazdach, piliśmy wódeczkę i dawaliśmy się dopieszczać smakołykami w ilościach hurtowych! Tak! Za nią tęsknię najbardziej! Odeszła dokładnie 2 lata temu...
           To tyle! A..No, przeprasz! Miało być o szyciu!




 I wszystkim Babuniom i Dziaduniom zdrówka i samych radości życzę!


           Mówiąc Dziadostwo nie mam nic złego na myśli! W dzieciństwie funkcjonowało takie powiedzenie, wujostwo, stryjostwo i dziadostwo i nikogo nie obrażało, więc bez urazy proszę! I dla całkiem wyrozumiałych za ten post długi bardzo...

Pozdrawiam cieplutko! aga

niedziela, 15 stycznia 2012

Tak mi źle, taki mi źle, tak mi szaro...

  Słowa piosenki same cisną się na usta!..Więc bez zbędnych komentarzy na dowód,że żyję wciąż...hmm..
Kiedy mi źle...to lubię zrobić sobie pudełko...
albo dwa np.
 czasami 3 i...więcej...
.......
 niewykończone jeszcze..ale jak wykończyłam to się już rozeszły!

Dla zainteresowanych impreza irlandzka bardzo się udała! Choć moja sprawność była daleka od satysfakcjonującej(mnie oczywiście), co mogłam podźwignęłam...a co nie mogłam...to następnym razem!
No to zdrówka życzę! aga

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Urodziny w Kurniku...

            Miałam przyjemność bawić wczoraj na urodzinach siostrzenicy mojego męża! Tak,tak przyjemność!
Wiecie, ja naprawdę uwielbiam dzieci, jestem matką i  pracuję z dziećmi ale w weekendy miewam przesyt tego szczęścia. Wyjście na proszone urodziny naszych pociech jest dla mnie sporym wyzwaniem! Po pierwsze, ja nie wiem, ale mam wrażenie, że nie ja się starzeję tylko dzieci są co raz młodsze?!He,he i kto ma tu problem? Po drugie, co raz więcej rodziców decyduje się na pozostanie ze swoimi dziećmi na imprezie dla dzieci. Po trzecie ci rodzice, często ale nie wszyscy, blokują spontaniczną zabawę swoich dzieci interweniując co minutkę lub też mówią co dziecko powinno teraz robić (najlepiej niech usiądzie a mama z tatą pobawią się). Po czwarte dzieci nie potrafią samodzielnie i kreatywnie się bawić, potrzebują stałego nadzoru i opieki. Albo pozostawione sobie wrzeszczą albo płaczą. Frustracja spowodowana sytuacją nową, trudną?! Tudzież problem ja nie jestem najlepszy, w centrum uwagi, jedyny, najważniejszy?! Uruchamia się syndrom dziecka jedynego.Dlatego propaguję miejsca tak kreatywne jak http://www.kurniktalentow.pl/! To miejsce nie tylko przyjazne dziecku! Ma wspaniale wydzielone miejsce gdzie można napić się spokojnie kawy bez dziecka na kolanach!


                   W tym czasie dzieciaczki są pod cudowną opieką kilku Pań, w wybranym wcześniej temacie, razem z dziećmi rysują, malują, kleją, karmią, poją, bawią, opowiadają, czuwają nad bezpieczeństwem naszych najcudowniejszych z dzieci! Uwielbiam takie urodziny!




        Jest początek roku więc wiele jeszcze imprez przede mną!(Matko, tak już od siedemnastu lat!) Dobrze, że skończyły się już czasy gdzie urodziny były w bawialni lub...do wyboru w bawialni! Ja wcale tego nie neguję bo takie bawialnie są potrzebne by dzieciaki mogły się wyszaleć ale kiedyś odstawiało się dziecko i potem wracało się o wyznaczonej godzinie a teraz oprócz dzieci jest jeszcze cały komplet rodziców bo bawialnie nie chcą odpowiadać za nasze pociechy, swoją drogą daje to do myślenia?! No i te bawialnie w których jednorazowo przewija się kilkadziesiąt małych ludzików a za każdym biegnie mama lub tata...Brrrrr!
Moja Hania w tamtym roku w kameralnej scenerii wypiekała ciasteczka z przyjaciółmi w http://www.krelapka.pl/index.html W tym roku wszystko może się zdarzyć! Wczorajsza imprezka jak widzicie odbyła się w klimacie kosmosu! Taki pomysł miała Marysia! Ja wiem może to nie jest tania sprawa ale można zrobić tak jak my zamiast kupować górę prezentów to babcie i ciocie robią zrzutę w ramach prezentu. Dzieci mamy mądre(po rodzicach!) rozumieją i wyrażają zgodę z radością na taką formę prezentu urodzinowego!
              Ale dziś dałam czadu! Mam nadzieję, że udało się wam doczytać do końca! Ściskam mocno i cieplutko! aga
A na dowód,że tam byłam:
    Pa,pa! Marysi sto lat raz jeszcze!

niedziela, 8 stycznia 2012

Jeszcze raz na irlandzką nutę...

          Pochwalić się muszę, że weszłam w posiadanie nowiutkich nieśmiganych baletek! Stare odłożone zostały na zasłużony odpoczynek! Lub też posłużą do zadań specjalnych, warunków ekstremalnych tudzież demonstracyjnych tylko! Jak cały czas w tym temacie irlandzkim trwam bo już w tym tygodniu:


Kolejny już irlandzki czwartek w Starej Winiarni. Tak jak zawsze zapraszamy do posłuchania muzyki irlandzkiej na żywo oraz do obejrzenia i nauki tańca irlandzkiego. Czwartek 12.01.12 o godz. 20tej!
  Irlandzki Czwartek
     Takie malutkie wspomnienie! Zdjęcia zrobił nam Maciej Moskwa na Jasnych Błoniach w Szczecinie!
                   Ta najmniejsza i najokrąglejsza to ja! Ale jaka lotna!Ha,ha! Pozdrawiam cieplutko!
Jutro relacja z Kurnika...

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Na szczęście, na zdrowie, na ten Nowy Rok!

   
        Co ja wam tu będę? Wszyscy wiecie co wam potrzebne do szczęścia i tego właśnie wam życzę!
Ja nie robię żadnych postanowień ani nie składam deklaracji na Nowy Rok, po co? Co ma być to będzie! To co od nas zależy będzie takie jak postanowimy a reszta...no cóż?!  No dobra może jedno?! Zamierzam być szczęśliwą! Amen! Jak co roku! I wiecie...jestem! Ogólnie, co roku! I choć nie zamierzałam chorować to i tak na mnie spadło(ale dzięki temu dowiedziałam się jaka jestem kreatywna) i choć nie zamierzałam przerywać tańca to musiałam zrobić przerwę(dzięki temu miałam też czas na tysiąc innych rzeczy)! Trochę się zmieniłam, pomalkontenciłam, zweryfikowałam priorytety, nabrałam dystansu, znalazłam czas, zgubiłam czas, schudłam, przytyłam...dobra już! Dziś wracam do mojego ukochanego tańca! Po prawie półrocznej przerwie! Drżyjcie lustra! Nadchodzę! Tylko znajdę moje baletki! Tańczę w szkole Tir na nÓg  Poland  nasza strona http://www.taniecirlandzki.szczecin.pl  Można sobie pooglądać foteczki, szczególnie zachęcam do sesyjki  Celi na Jasnych Błoniach. Przy okazji zachęcam do zaglądania na nowiutki blog rowerowy mojej przyjaciółki Asi! Asienkoo! Trzymam za ciebie kciuki... u nóg także, he,he! http://jana.bikestats.pl/ Powodzenia! Z Asią tańczymy razem od ładnych kilku lat! Wspólnie organizujemy imprezy irlandzkie na Św. Patryka i Babskie Wieczory. Piszę o tym nie bez powodu,bo przechodząc do sedna już 12 stycznia odbędzie się kolejny IRLANDZKI CZWARTEK W STAREJ WINIARNI, na który serdecznie zapraszam wszystkich ze Szczecina i okolic.W listopadzie po raz pierwszy mieliśmy okazję spotkać się w nowym miejscu (dotychczas wszystkie nasze imprezy odbywały się u Wyszaka) I tu ukłon w stronę Asi bo ona ma pełną dokumentację naszych imprez (fotograficzną), więc gdyby ktoś chciał zobaczyć jak to wcześniej wyglądało to u Asi na blogu są linki, zdjęcia itp. No to tyle na dziś! Bez fotek tym razem, przepraszam! Się poprawię następnym razem! Trochę mi się nabałaganiło, bo padła mi karta pamięci, nie wszystko miałam zapisane, nie wszystko mogę odzyskać, nic to człowiek mądry po szkodzie! Będzie dobrze! Pozdrawiam cieplutko! aga