Jestem ślepa kura!
I tak od 13 roku życia!
Moja Mamunia do serca przyjęła zalecenia lekarza i pilnie przestrzegała ich! Bardzo skutecznie! Na nic zdał się płacz mój, że w przeklętych brylach nic nie widzę...dostałam +1.5 i tylko w okularach wolno mi było czytać, odrabiać lekcje(w szkole trochę oszukiwałam!)i tym podobne...Nawet obiad musiałam jeść w okularach!? Efekt? Po roku moich zdyscyplinowanych męczarni, nowy lekarz, nowa diagnoza, nowe okulary...-3.5!!! Ech! Mama przestała naciskać, kupiła mi super wypasione okulary druciaki(nauczyciel od historii mi pozazdrościł!!!)i nosiłam kiedy chciałam, z zaleceniem niezbyt częstym bo wzrok rozleniwić się by mógł! I tak do matury udało się dobić do piątki(i nie chodzi tu o ocenę egzaminacyjną bynajmniej!)Potem mało przyjemny poród siłami natury, tylko 36 godzin i w efekcie następstw kolejne 3 dioprie do przodu! Gdzieś po drodze ostrość słabła i tak trafiłam na cudownego lekarza, który powiedział dla ciebie młoda najlepsze będą soczewki! I prawda sama! I Bogu dzięki za mądrego człowieka na mej drodze! Od 12 lat noszę soczewki kontaktowe! No ale okulary niestety, też mieć muszę! Dla funkcjonowania wieczornego, kiedy jestem chora, by choć trochę oczy mogły odpocząć...Okulary robiłam jakieś 11 lat temu! Były obrzydliwie drogie! Ale ciągle mi służą, nigdy się nie zepsuły, nie porysowały itp, itp...Jednak z czasem i one zrobiły się za słabe...więc idę do okulisty! 3 miesiące oczekiwania! Pierwsza wizyta mało fajna!Leciwa krowa sapie nad moją czystą kartą- Boże, no ale po co pani do mnie przyszła(czytaj po co mi dupę zawracasz skoro po soczewki latałaś prywatnie!)?Probuję spokojnie wyjaśnić brak mojej historii choroby. Pani wzdycha i powtarza- no ale po co pani do mnie przyszła? Co ja mam zrobić? Ja nic nie wiem, nie mam informacji...Tłumaczę jak dziecku od nowa i znowu słyszę no to po co pani do mnie przyszła?...W sumie 5 razy magiczna formułka zapadła,nie wytrzymałam, wstałam z fotela i mówię że w zasadzie nie wiem, może potańczyć i wyszłam z gabinetu! Tyle w tym temacie! Następne 3 miesiące czekania i trafam na Człowieka! Dostaję receptę! I mam tylko -8,5! Ba! Pan jest przemiły Przebadał, pokierował na dalsze badania.I jeszcze na koniec wizyty sugeruje lecieć do NFZtu bo mi się refundacja należy! Ha ha ha ha! W podskokach Panie Doktorze! Wszak najtańsze bryle moje to wydatek między 800-1000 złotych! Już sprawdziłam w kilku miejscach! Oprawki w cenie 35 złotych w promocji reszta to szkła! Nie jestem wymagająca. Gdybym była koszt byłby między 1,5 do 2 tysięcy!
Zatem gnam do Narodowego Fundzuszu Zdrowia! W końcu składki co miesiąc płacę!
I wiecie, bez problemu załatwiłam sprawę od ręki! Huurraa! Dostałam....cale pierdzielone 70 złotych! A pozostałe skąd? Z dupy wytrzasnę???? Aha, aha, ważny komunikat! Recepta jest ważna tylko miesiąc więc muszę się spieszyć!!! Pół mojej pensji na okulary??? Zajebiście nie?
Dla polepszenia humoru idę do endokrynologa! Wyniki mam spoko, jestem zadowolona! Koszt mojego zadowolenia- 120 złotych za wizytę i 100 za tabletki, a i wyniki do wizyty ok. 60 złotych! No to 70 złotych refundacji możecie sobie w dupę wsadzić, mnie już nie stać na nowe okulary ani w tym miesiącu, ani w przyszłym!
No koniec mojego jakże pozytywnego posta, żeby nie było tak bez foteczek, popatrzcie sobie na moją bransoletkę recyklingową! Wczoraj ukończoną! Koraliki wyciachane z bluzki lumpeksowej(grafitowe), jedwab( też z ciuchbudy) zamiast shibori, kilka koralików z masy perłowej przyniesionych w darze...Można? Można! Ja, jak zwykle jestem zadowolona!
Ściskam Was moi mili!
aga
Śliczna bransoletka:)Szkoda,że w wakacje nie pooglądałam Twoich dzieł:)
OdpowiedzUsuńA co do służby zdrowia się nie wypowiem...bo szkoda moich nerwów ;)
Pozdrawiam z Aten.Goska
Gosia, nadrobisz przy następnej wizycie!!! Ściskam Cię mocno!
Usuń