wtorek, 17 stycznia 2012

Szyje się...

 Ciągle coś przeszkadza...nawet teraz! Włączam kompa choć w telewizorni finałowa scena z Ostatniego Mohikanina! No i skupić się trudno! I podpatruję i zerkam...I Bogu dziękuję, za czas w którym żyć( i tyć!)mogę!

W dzieciństwie(musicie wiedzieć koniecznie!)Przeżyłam II Wojnę Światową...tak,tak! Proszę się nie śmiać?!( Sorki ale Alice się będzie teraz rzucać!...o i poleciała!)...co to ja? Ach! Wojna! No właśnie! Bo ten post mój dziś taki wspominkowy!Basia tak pięknie poruszyła temat roli Babci! Myślałam o tym całą noc, zrobiłam rachunek kto wpłynął, kto dał, kto zabrał, kto się przysłużył...A od tygodnia myślę o mojej wojnie jaką przeżyłam! Moje cudowne dzieciństwo upłynęło na przełomie lat 70tych i 80tych tych ze Stanem Wojennym, tych 80tych! A Wojna II Światowa trwała przez cały ten czas! Zamieszkaliśmy lata pewnego na wsi malutkiej, na kilka lat kolejnych, w sąsiedztwie moich Dziadków Stasia i Stasi. Babcia Stasia przepięknie śpiewała, była cicha i pokorna jako żona, no i! miała dar opowiadania...I tak razem z nią przeżyłam całą wojnę...Budziłam się z krzykiem, chcąc uciekać przed Niemcami, by nie wywieźli mnie na roboty w głąb Rzeszy, chowałam się słysząc ryk samolotu( a było ich często i sporo bo niedaleko było radzieckie lotnisko), bawiłam się w wojnę z dziećmi sąsiadów(oni też byli z tej samej okupacji), rozpaczając, iż nie dane jest mi być żołnierzem tylko wciąż opatrywać rannych muszę...Ech smutne życie Sanitariuszki!
             Dziadek Staś był Sołtysem, miał dwa konie( na jednym na oklep jeździłam), które zawsze do domu (dziwne zupełnie!)sponiewieranego Dziadunia ze spotkań gminnych przywlekały do domu...Dziadunio śpiewał pięknie podczas owych powrotów,,O mój rozmarynie rozwijaj się..." i tak wszyscy wiedzieli, że Staś wraca na łono rodziny...Był człek to dobry, uczynny, skłonny i do wypitki, i do bitki...Ale potrafił jak nikt zadbać o jedność rodziny przy wigilijnym stole!

   Moje drugie Dziadostwo działało na innym froncie! Wtedy cicho się o tym mówiło ale i tak psychika małej mojej blond głowy przeżywała Armię Andersa, Łagry i ucieczkę Dziadunia Bronia(jeden z nielicznych który uciekł i przeżył), jego ukrywanie się i nienawiść do ,,Ruskich"!Jego czarne oficerki pucowane co weekend, zdjęcie w polskim mundurze... I choć był to Ojczym mojej Mamuni, kochałam go, uwielbiałam( z wzajemnością zresztą)do końca jego dni...Żył długo w wielkiej miłości z moją Babunią ukochaną(wrogiem Dziadunia największym...Ruską z dziada, pradziada,he,he!)Katią,( Kasieńką, Kaziunią)Choć ta po wojnie spolszczyła i imię, i nazwisko (imię przyjęła Kazimiera)to i tak do końca została Ruską Kaśką! Na początku lat 90 wróciła do swojego ,,ruskiego" nazwiska!
    Była elegancka,miała swoją ulubioną krawcową,rozrywkowa,towarzyska,uwielbiała dancingi,, piła ze szklanki, rozmawiała ze mną o sprawach damsko-męskich, paliła jak smok i przewspaniale gotowała! Drzwi do jej domu zawsze były otwarte.Uwielbiała filmy podczas których robiła przecudowne rzeczy na drutach, nie odrywając wzroku od telewizora!
  Jeśli myślicie,że to koniec....no to mylicie się! Miałam jeszcze 3 przecudowne Babcie! Babcia Zosia(siostra Stasi), Babcia Sabina, nabyta wraz z mężem..Wspaniała osoba, na oddzielną historię. I moja ukochana, cudowna też nabyta razem z mężem, Babcia Marylka! Z którą byłam najbliżej z tych wszystkich mi bliskich, bo w wieku świadomym w pełni. To była Babunia, która kochała wszystkich tak samo. Przy niej człowiek czuł się jej częścią. Byłam jej wnuczką w pełni(najstarszą)! Uwielbiałam z nią spędzać czas, wakacje, święta! Dla niej wszyscy byliśmy jej dziećmi, wnukami i prawnukami! Graliśmy z nią w karty na wyjazdach, piliśmy wódeczkę i dawaliśmy się dopieszczać smakołykami w ilościach hurtowych! Tak! Za nią tęsknię najbardziej! Odeszła dokładnie 2 lata temu...
           To tyle! A..No, przeprasz! Miało być o szyciu!




 I wszystkim Babuniom i Dziaduniom zdrówka i samych radości życzę!


           Mówiąc Dziadostwo nie mam nic złego na myśli! W dzieciństwie funkcjonowało takie powiedzenie, wujostwo, stryjostwo i dziadostwo i nikogo nie obrażało, więc bez urazy proszę! I dla całkiem wyrozumiałych za ten post długi bardzo...

Pozdrawiam cieplutko! aga

4 komentarze:

  1. Przepraszam, coś mi akapity i ogólnie formatowanie nie bardzo wyszło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuda tworzysz swoimi rączkami :)piszesz o przezywaniu wojny ...ja tak miałam co wakacje jako dziecko zasypywana opowieściami Cioci Hani siostry mojej babki Rozalki ,u której to Niemcy stacjonowali podczas wojny ...

    OdpowiedzUsuń
  3. No! To wiesz Madziu o czym mówię! W dobie natrząsania się nad każdym dzieciakiem, by mu krzywdy słowem nie zrobić, jakoś nie spostrzegłam, by nasze pokolenie jakieś wypaczone było?! A przecież wszyscy przeżywaliśmy swoje wojny, prawda? Tak na marginesie uwielbiałam te historie...ale człowiek się potem cieszył, że żyje w słodkim dobrobycie socjalizmu!
    Posłuchałabym znowu...
    Dzięki Magda!

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz rozumiem:)) masz cudowne wspomnienia, zazdroszczę!! ja latami wędrowałam pociągiem ze Lwowa , razem z ojcem i jego 4 rodzeństwa...buziaki Basia

    OdpowiedzUsuń