niedziela, 23 października 2016

Spotkania babskie i pyszne ciacho!

Jestem zwierzę stadne!
Najlepiej mi wśród ludzi!
A jeszcze jak idzie to w parze z twórczością to już całkiem radość mnie ogarnia!
Miałam takie cudowne spotkanie twórcze w sobotę!
W zasadzie to już po raz 3!
Tym razem robiłyśmy pudełka i karteczki!
Starsze dziewczynki robiły( w południe) pudełka a młodsze (po południu) karteczki!
Było jak zwykle wesoło, pięknie i słodko!
Słodko bo za sprawą mojego serniczka!
Oryginalny przepis jest tu
Ja zrobiłam swój troszkę inaczej z powodu braku pewnych produktów. Ponieważ tak bardzo Wam smakował to z przyjemnością podzielę się swoją wersją! Pamiętajcie mało pracy, bez nadmiernych pieszczot a efekt bajeczny!
Mój serniczek dyniowy.
opakowanie ciasteczek zbożowych (typu belvita) cały kartonik czyli 300g
ja użyłam czekoladowo-orzechowych
100g masła roztopionego
zmiksować, zblendować jak zwał! Taki sypki mokry piasek ma powstać. Wyłożyć tortownicę na dnie i troszkę na brzegach.

Masa serowa

1kg. sera sernikowego czyli wiaderko (ja kupiłam wszystko w Lidlu bo miałam po drodze)
5 jaj L
mleko zagęszczone(takie do kawy) 1 szklanka
4 duże łyżki cukru, który mam w słoiku razem z prawdziwą wanilią, możecie użyć cukier zwykły i dodać wanilii albo dorzucić torebkę cukru waniliowego lub ja to się zwie! Wiecie o co chodzi!?
2 czubate łyżki skrobi u mnie to pół na pół kukurydziana i ziemniaczana, bo miałam mało tej drugiej! Myślę, że świetnie zastąpicie to budyniem!
1 szklanka puree z dyni ( czyli upiec w piekarniku i zblendować!)
Ja jeszcze dolałam syropu karmelowego! Tak ze 4 łyżki! Syrop kupiłam do kawy! Myślę, że nie musiałabym kombinować ze wszystkimi słodkimi produktami gdybym jak w oryginale dodała mleko słodzone skondensowane ale cóż w Lidlu nie mieli! Hehe! A czasu nie było na poszukiwania. Jak nie macie syropu do dodajcie ze dwie łyżki cukru więcej i też będzie spoko!
Zatem wszystkie produkty bez zbędnych ceregieli wrzuciłam do jednej michy! Wymieszałam krótko tylko do połączenia składników! Liznęłam, żeby upewnić się co do słodkości! I była git!
Wylałam to do tortownicy!
Wrzuciłam do piekarnika (nagrzanego do 170 stopni) i piekłam 40 minut potem zmniejszyłam do 150 stopni i piekłam prawie 2 godziny. Piekłam bez termoobiegu! I mam wrażenie, że mój piekarnik ma zaniżoną temperaturę o 10 stopni więc zaglądajcie do piecyka! Ale przez szybkę! Bo serniczek nie lubi jak mu co chwilę przeszkadzamy! Jeśli za bardzo się zacznie rumienić to przykryjcie papierem do pieczenia albo folią. I tu niestety musicie zakłócić mu spokój! Na wierzch dałam czekoladę białą...pofarbowaną i nie powiem jak ją zrobiłam...pośpiech nie jest w tej kwestii wskazany hi hi!
Wyszło bardzo chaotycznie co?
No to zróbcie z oryginalnego przepisu!
Wsio!
I znów wpis kulinarny hihi!
A wszystkich ciekawych fotorelacji z zajęć warsztatowych zapraszam do mnie na fb! Na moim profilu Agnieszka Melnik.
Paaa!
aga


niedziela, 16 października 2016

Marynata na poprawę nastroju!

Znalazłam stary przepis...
Nie, nie mojej Babci.
Ale coś, gdzieś, kiedyś...
W poszukiwaniu smaków zapomnianych. Potem stwierdziłam, że to tak efektownie wygląda, idealnie nadaje się na prezent, aż żal zeżreć!
No i słoiczków było niewiele a pracy sporo!
Więc dam to Komuś wyjątkowemu!
I będę czekać co Ktoś powie?!
I dziś Alinka napisała, że to jest to czego potrzebowała!
Poleciałam otworzyć z ciekawości jeden słoik i...w pierwszym kęsie byłam rozczarowana nadmierną słodyczą(rok diety robi swoje)...ale spróbowałam później do herbatki....hmmm! Marzenie! Rarytas na jesienną mokrą aurę!
No i ten kolor! Słońce w słoiku!
Zatem!
Marynowana gruszka z dynią
1,5 kg twardych gruszek
1,5 kg dyni
1 kg cukru
3 szkl. octu winnego(mocnego)
5-8 goździków
pół łyżeczki mielonego imbiru
1 spora cytryna
ocet zagotować z dwiema szklankami wody, imbirem, skórką z cytryny, goździkami i cukrem. Gruszki obrać, usunąć gniazda, skropić cytryną i wrzucić do marynaty. Gotować 15 min. na wolnym ogniu. Dynię obrać, pokroić i dodać do gruszek. Gotować jeszcze 10 do 15min. Przełożyć do słoików i zakręcić wyparzonymi zakrętkami.
Wszystko!
Miód dla duszy!
P.S. Trochę kulinarnie się zrobiło na blogu! hihi!
aga

wtorek, 11 października 2016

Jesień Panie...ten tego ten..

I nieopatrznie weszłam w stan jesienny!
Wiem, wiem przecież!
Wszyscy tak mamy!
Żyjemy w biegu...
Pomyślałam nawet, żeby zamknąć bloga...ale jakoś było mi trochę żal?!
Postanowiłam dać sobie czas. Zawsze jest miło wracać do wspomnień. A blog to przecież nic innego jak zapis moich myśli, galeria moich tworów, nadzieje na lepsze jutro, walka ze słabościami, chorobą, dorastaniem dzieci....i tysiącem innych rzeczy!
Dlatego będę tu wpadać od czasu do czasu!
A gdyby mnie znów dłużej nie było to znaczy, że na fejsie się zasiedziałam hi hi!
Tam mnie szukajcie!
Zatem...
Jesień!
Z największą radością pożarłam figi ze zdjęcia!
Rooook!
Cały rok na nie czekałam!
Dokładnie we wrześniu tamtego roku rozpoczęłam walkę z nadwagą i nie dane mi były takie delikatesy! Tak samo jak ciasto wg. przepisu poniżej, wykluczone było całkowicie.
Powiedziałam w sobotę na babskim spotkaniu, że podzielę się przepisem na ciasto, które upiekłam specjalnie na ten dzień, więc słowa dotrzymuję!
Ciasto jest przepyszne, proste i szybkie!


Ciasto dyniowe

2 szklanki startej dyni lub cukinii(ta musi być odciśnięta przed dodaniem do ciasta)
3 jaja
1 i 1/3 szklanka cukru
2 i 3/4 szklanki mąki
1 szklanka oleju
3 łyżki kakao
1 łyżka cynamonu
1 łyżka przyprawy korzennej
1 łyżeczka sody
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Wymieszać jaja z cukrem i olejem np.widelcem. Osobno wymieszać suche składniki. Połączyć suche z mokrym i z dynią. Wymieszać widelcem, łyżką, czy czym tam sobie chcecie( fajnie, że nie trzeba do tego ciasta wyciągać miksera bo i mycia mniej). No i na blachę! Pieczemy około 50 min. w 180 stopni. Pyyychota!
Polecam!
Aha!
Ściskam Ewunię! Nie poddawaj się Kochana! Do następnego dodaj dynię albo cukinię hi hi! Na stówę będzie lepsze!
aga

piątek, 6 maja 2016

Makaroniki

Euforia z udanego wypieku jest większa niż sam smak!
Udało się!
Okazało się łatwe i pyszne!
I po co szukałam przepisów w sieci skoro miałam ideał pod ręką?
To moje drugie podejście...
Co najważniejsze w moim przypadku?
Forma, blacha, podkładka!
Jak zwał tak zwał!
Moja zakupiona w Lidlu jakiś rok temu za grosze.
Warto było, ponieważ pierwsza próba rozłała się na papierze do pieczenia za nic mając na uwadze pieczołowicie wyrysowane kółka!
Białka miałam na oko cztery duże...albo 6 malutkich. Takich jeszcze mniejszych od esek. Wsiowe kurki miniaturki.
Przepis wg. Nigelli!
Mojej Guru w dziedzinie szybko, smacznie i bez pitolenia.
Podstawowo przepis był na makaroniki czekoladowe...

Ciasteczka
250g cukru pudru (ja dodałam cukier puder brazowy z tapioką)
125g mielonych migdałów
25g kakao w proszku( pominęłam bez sentymentu ale piszę bo tak jest w oryginale)
białko 4 dużych jajek
25g drobnego cukru

Cukier puder, migdały i kakao przesiać i wymieszać razem.
Białka ubić.
Pod koniec ubijania dodać 25g cukru i ubić na sztywno.
Stopniowo wymieszaj z suchymi składnikami(ja sie raczej nie bawiłam, zrobiłam to w dwóch krokach)
Przełóż do rękawa cukierniczego i wyciskaj kółeczka na formę. Hmmm raczej takie nieduże kleksy bo masa ma tendencję do rozpływania się na boki. Więc na środku kółka ciach! Kleksik! I następne!
Po zapełnieniu kółek zostawiamy je w spokoju na jakieś minimum 15 minut, żeby z lekka obeschły....zadziwiające, człowiek jak leży to nie obsycha tylko pokrywa się tłuszczem...no nic i tak nie mam czasu na leżenie więc nie martwi mnie to zbytnio, ot taka sobie konkluzja blondynki hehe!
W tym czasie rozgrzewamy piekarnik na 180 stopni, po czym z nabożną czcią wrzucamy do piekarnika na jakieś 12-15 minut. Piekarnik oczywiście bez teromobiegu co by się nie zrumieniły...bardziej wyschły na wierzchu.
Moje są w kolorze oczywistym, dlatego nie dodałam kakao ale za niedługo spróbuję tych kakaowych!

Krem
Robiłam całkowicie spontanicznie!
Śmietanka 36%, biała roztopiona czekolada! Ubiałam śmietankę i dodałam płynną czekoladę. Moja wizja taka o!
U Nigelli w przepisie jest tak:
90ml. śmietanki kremówki (podobno ok. 6 łyżek)
150g czekolady posiekanej
45g masła
Czekoladę rozpuścić ze śmietanką i masłem w kapieli wodnej. Gdy krem ostygnie sklejac nim po dwa ciasteczka.
Ot i cała sztuka!
Łatwizna!
Słowo!
Zatem działajcie kochani!
Pięknego weekendu!
aga
P.S Forma silikonowa mieści jakąś połowę porcji. Pamiętajcie! Kupicie od razu dwie albo róbcie z połowy masy.
Zanim zdejmiecie ciasteczka z formy, musża one całkowicie wyschnąć. Ja upiekłam i poszłam do pracy. Zdjęłam po powrocie. Próby wcześniejsze powodowały zniszczenie ciasteczek.
I jeszcze relacja foto.

czwartek, 5 maja 2016

Godzina po godzinie!

Mam zryw!
Nie cieszcie się...i tak opóźniony!
Jestem zawieszona w niedoczasie, między noca a dniem...
I nawet nie przeszkadza mi to, tylko muszę wciąż wybierać co ważne i co ważniejsze...
W bilansie blogowanie staje się mniej ważne.
Nie zarabiam na blogu więc w starciu z rzeczywistością traci...w obliczu kredytu we frankach i dwójki dzieci na utrzymaniu(choć w obliczu 500plus mam jedno dziecko???? Drugie może przerwać edukację i pójść do pracy, tak usłyszam od pewnego pana)
Ale! Ale czasami się pojawiam!
Choćby po to by pokazać szerszym kręgom, że jestem, żyję i nawet mam się dobrze!
Jakiś czas temu Kasia z bloga Antilight zaproponowała zabawę z uwiecznieniem na zdjęciach całego dnia, godzina po godzinie.
Pomysł mi sie baaaardzo spodobał, gorzej z wykonaniem, wiecznie zapominałam o jakiejś godzinie...
W końcu udało się!
20 kwietnia!
Hmmm!???
No właśnie...O tym zrywie, tu chciałam...
Dopiero dziś znalazłam chwilę, żeby się tym zająć.
Dlatego zapraszam serdecznie!
Jeśli chcecie zobaczyć jak to u mnie czasem bywa...
Celowo piszę czasem bo niecodziennie pracuje tak dużo.
I nie są to dodatkowe tańce czy warsztaty...ani nawet zakupy hihi!
Tylko!
Praca!
Tak lubię!
No może z wyjątkiem takich wieczorów! No ale takich jak ten mam tylko jakiś tydzień w miesiącu.
Zatem proszszsz...

Każdy dzień zaczynam tak samo!
Moje życie w pigułce.
Tarczyca w pudełku hehe!
Niezmiennie od pogody, sytuacji politycznej, zasobności portfela. Zmienia się tylko godzina. Minimum pół godziny przed kawą!
Kawusia! Moja ulubiona czarna z kawiarki. Mniam!
Śniadanko z chlebkiem pieczonym przez męża.
Od września jem inaczej.
O mojej walce z nadwagą kiedyś Wam napiszę, słowo!
Już jestem przygotowana do zajęć!
Za chwilę przyjdą dzieci.
Będziemy czytać, opowiadać, rysować...Pod hasłem!
To tak na marginesie!
Już po! Uff!
Paradoksalnie im starsi tym trudniej zachęcić do czytania...kolejna klasa sportowa opanowana.
Szybko do domu!
Nie musiałam robić zakupów więc mam chwilę wytchnienia!
Albumowo...i kawa!
Krem z dyni! Mój ulubiny! Kto mnie zna to wie! Musiałam go uwiecznić...hmmm raczej to co po nim zostało!
Jestem straszną bałaganiarą ale czasami i ja wyjmuję odkurzacz! Ot choćby do zdjęcia hihihi!
Znowu do pracy!
Mój drugi dom! Od 10 lat! Choć co raz mniej go, co raz krócej...praca okupiona łzami i to nie tylko ze szczęścia niestety.
Jednak kocham to nad życie!
Każdy jest najważniejszy! Każdy potrzebuje mnie na wyłączność!
Choć często samodzielnie pracują, muszę być obok!
Obiecałam ciasto!
Będzie na jutro!(było na dwa dni)
Koniec na dziś!
Wracam do domu ale po drodze...
Ponieważ była ze mną moja córcia, wybrałyśmy się na mały spacer w drodze do domu!
Jak ja kocham to miasto!
Taki widok koło domu!
Mała kolacyjka bo to nie koniec dnia! Ja ciągle pracuję! Wspomagam się zatem jak mogę hehe!
Koniec na dziś!
Wieczorna toaleta, chwila na przegląd jak innym minął dzień i koniecznie budzik na rano!
Bo wiadomo tabletka przed kawą musi być!
I jak widzicie mam się super dobrze!
Spodobało mi się uwiecznianie dnia godzina po godzinie(choć oczywiście ten czas jest lekko ruchomy), muszę to powtórzyć z innym dniem. Robiliście kiedyś coś takiego!? Spróbujcie koniecznie!
Ściskam Was mocno!
aga