poniedziałek, 27 sierpnia 2012

warsztatowo decoupagowo...

Nie roztkliwiając się nad sobą i przespawszy się z myśli smutnymi...
Po burzliwej nocy z sąsiadami własnymi...
Dochodzę do wniosku!
Zaczynam poniedziałek z nadzieją na miły, sympatyczny i przyjemny tydzień! Plany ambitne, mam nadzieję choć w części zrealizować! Może być tak, że czasu nie będę miała na życie blogowe przez kilka dni ale nie martwcie się, duchem i sercem jestem z Wami!
Teraz szybciutko co było w minionym tygodniu(a przez sentymenty nie napisałam)!
Na prośbę moich przyjaciółek z tańca irlandzkiego, wespół, zespół umówiłyśmy się na wspólne decopagowanie! To znaczy pod moje instrukcje dziewczyny po raz pierwszy zrobiły swoje własne pudełka! Ponieważ zajęta byłam dawaniem wskazówek, to oczywiście zapomniałam o zrobieniu zdjęć w trakcie! Ale uwieczniłam prace wykonane już:
Proszszsz...
Pudełko Asi:

I pudełko Uli:

Dziewczyny były bardzo zadowolone, ja również! Pogadałyśmy, pośmiałyśmy się i ustaliłyśmy, że koniecznie musimy stworzyć coś na kształt Koła Gospodyń Miejskich, by móc twórczo posiedzieć przy kawce!
Ja w tym czasie też nie próżnowałam!:


Było cudnie! Bardzo Wam dziewczyny dziękuję!
Od Asi dostałam cudny upominek!
By jesienią moja Biała Dama nie miała mokrego siodełka, dostałam od Asi pokrowiec przeciwdeszczowy na siodełko! Ty bardziej jestem zadowolona, iż jest gadżet z logo Rowerowy Szczecin! Bardzo kibicuję Stowarzyszeniu Rowerowy Szczecin, poznałam tam mnóstwo cudownych ludzi! Jeszcze jeden rzut oka:

Przy okazji wizyty poprosiłam Asię by zabrała mój rowerek na przegląd(cwaniara, nie?)... wszak Asia jest z Mad Bike .Asia, chyba, była zadowolona, że nie musi jechać tramwajem a przy okazji sprawdziła stan moich przerzutek w rowerze. Dziękuję Kochana, dziękuję!
No i w tym pozytywnym nastroju żegnam się dziś!
Życzę wszystkim cudownego, ostatniego dnia wakacji!
aga

sobota, 25 sierpnia 2012

smutno mi troszkę...


To tak na przekór!


Byłam wczoraj w sklepie i ze smutkiem stwierdzam, że kończy się lato!Pojawiły się jesienne dekoracje. Wiem, to nic odkrywczego, ale zawsze z końcem lata melancholia narasta...Pająki szykują już swoje nici...jeszcze dzień, dwa i wszędzie będzie w powietrzu babie lato. Kończą się moje dyżury w systemie zmianowym(zawsze jak zaczynam się przyzwyczajać). Dzieciaki zaczynają myśleć o szkole...Koniec wakacji już nastał!I czas pożegnań, niestety! Zadziwiające, to się nigdy w człowieku nie zmienia, zawsze jest tak samo przykro i smutno. Dzisiaj wyjątkowo mi smutno jakoś...
Przez ostatnie 2 tygodnie w pracy gościliśmy dwie cudowne dziewczyny! Piękne, mądre i dobre! Które przyjechały do Polski w ramach wolontariatu. I mimo moich braków językowych, różnic kulturowych a nawet wyznaniowych i wiekowych(mogłabym być ich matką), powiem wam, że jestem dumna i szczęśliwa mogąc się pochwalić moimi nowymi przyjaciółkami. Yara, która przyjechała z Kairu i Kateryna z Kijowa na zawsze zostaną w moim sercu!
Photo let myself download from Yara. I hope dear, that you forgive me?
I send warm greetings!I hope we meet again sometime! And what you and I wish you!
Na do widzenia przygotowałam dziewczynom pudełeczka. Wzór już wcześniej prezentowany przeze mnie ale te właśnie bardzo podobały się dziewczynom:



Ja też dostałam piękne egipskie pudełeczko od Yary i słodki magnes od Kasi, przedstawiający Kijów! Dziękuję dziewczyny za wszystko! Za każdy uśmiech, każde słowo i wspólne czesanie wymyślnych fryzur wieczorem!!! Do zobaczenia!

....wiecie już mi się nie chce pisać?!
Pozwolicie, że tak sobie dzisiaj zakończę!?
Jestem jak Scarlet, muszę się z tym przespać...tym bardziej, że dwie ostatnie noce spędziłam w pracy...
Życzę wszystkim cudownego weekendu!
Pozdrawiam! aga
P.S. Translate czyni cuda! Ha ha! Yara, to specjalnie dla Ciebie!

czwartek, 23 sierpnia 2012

candy

Ważne bardzo! Tylko dziś! Zapisujcie się!

Sklep stempell&kartoon
Nagrodą jest bon o wartości 100zł na zakupy w tymże sklepie. Zapisy tylko do 24.00!
Pozdrawiam!
aga

RR i rogale...



Pilni obserwatorzy pamiętają zapewne, że wzięłam udział w swoim pierwszym RR, organizowanym przez Mysię. I choć Mysia musiała na chwilę zniknąć z życia blogowego, to zabawę wciąż nadzoruje i jest w z nami w kontakcie. Ponieważ w zabawie wzięły udział przecudowne Kobietki, które sprawnie haftowały kociaczki, zabawa ma się ku końcowi. Bardzo się cieszę,że wzięłam w niej udział. I choć na mojej kanwie brakuje jednego kotka, to wiem, że już niedługo trafi do mnie! Ja już zabawę zakończyłam! Wczoraj wysłałam ostatniego kociaka...do Tami.
Dzięki tej zabawie wiele się nauczyłam, wcześniej nie miałam z kim porównać swoich krzyżyków. Największy problem miałam z kanwą Mysi. Pierwszy raz wyszywałam na tak drobnej kanwie i to jedną niteczką. Bardzo chciałam by tył mojej pracy był estetyczny. By wszystkie krzyżyki były wyszywane tak samo jak u właścicielki. Dzięki tym kociakom, wydaje mi się, że rozpracowałam wasze techniki. Ponieważ wyszywam na paluchu, to w niektórym przypadku, haftowałam kilkakrotnie. Mysiu przepraszam u Ciebie się poddałam i teraz już wiem gdzie tkwi mój błąd(tył robótki). Wyszywałam od góry do dołu.Dlatego tył jest inny. Zadziwiające nigdy mi to nie przeszkadzało. Teraz już pilnuję tego! Moje wszystkie kotki(no jakość zdjęć nie powala, wiem, sorki):
I to prawie wszystko w tym temacie! Reszta jak moje kotki wrócą do domu!
Dziewczynom jeszcze raz dzięki wielkie!
Ponieważ mam spadek formy a pracuję (chwilowo) zmianowo, także w nocy, ciężko mi się zorganizować. Łapię się za tysiąc rzeczy a nic nie mogę dokończyć. Ponieważ czeka mnie znów wizyta u endokrynologa, trochę zaprząta to moją blond głowę. Boję się wyników, bo już przecież po objawach wiem jakie są. A to się wiąże ze zmianą dawki leków, co u mnie skutkuje każdorazowo tyciem! Niestety! Mantruję sobie słowa mojej Mamuni...Jakby Pan Bóg chciał bym była szczupła, to bym pewnie była! Widocznie okrągła podobam mu się bardziej!....Tylko co zrobić jak szafa pęka w szafach a ja w nic się nie mieszczę!?
Ja wiem dziewczynki, powiecie mam się nie przejmować i tak robię(hi hi?!) Ale z każdym kilogramem(uzbierałam 10 w pół roku) co raz trudniej mi tańczyć(podskakiwać raczej)moje irishy. No i te pocenie się! Fuuu!
Ale tam! Nie ja jedna!
Zmiana tematu!
A tak na marginesie, nie?
Rogaliki drożdżowe!(Uwierzcie mi zjadłam dwa, wielkości kciuka!)

Podam wam przepis bo jest banalnie prosty i zawsze wychodzi!
Na dwie blaszki:
ok. 0.5 kg mąki
pół kostki drożdży
3/4 szklanki mleka(podgrzewam w mikrofali)
2 łyżki cukru(nie lubię słodkich rogali, jeśli lubicie słodziutkie dodajcie śmiało jeszcze jedną łychę)
pół kostki roztopionej margaryny
2 jaka
1 łyżka oliwy lub oleju(ważne by dodać, dzięki temu super się wyrabia)
zapach lub cukier (kiedyś waniliowy teraz wanilopodobny)
powidła lub(jeśli ktoś nie posiada domowych niech kupi sobie marmoladę taką w netto w plastikowym pudełku, to ważne by nie wypłynęła podczas pieczenia)
Tyle!
Robimy rozczyn z mleka, mąki i cukru (musi być konsystencja śmietany, ja nie daję całego mleka do rozczynu, bo resztę mieszam z margaryną i jajami)
Jak urośnie, a rośnie szybko bo mleko podgrzane, dodajemy resztę składników i mieszamy. Róbcie to łapką, bo frajda jest a wyrabianie zajmuje 5 minut. Nie trzeba tego klepać pół godziny! Odstawiamy przykryte! Jak zacznie zaglądać spod szmatki, to go na stolnice, tudzież blat! Rozwałkować, pokroić, posmarować, zwinąć! W tej kolejności hi hi! Potem takie cudne smarujecie roztrzepanym jajem(a no to będzie 3 jajo w przepisie) i do pieca do zrumienienia! U mnie 180 stopni!Tak wyglądają po smarowaniu:


Wychodzą dwie blaszki! Oryginalny przepis(który dostałam lata temu) jest na kilo mąki, ale z czasem zweryfikowałam go! Ponieważ rogale są pyszne(dla mnie) jeden dzień! Nie lubię ich już później.Choć synkowi mojemu to nie przeszkadza! Może wciągać je 3 dni!
Rogaliczki upiekłam przy okazji wizyty mojej koleżanki Izy, która to postanowiła zacząć przygodę z sutaszem:
Bardzo pojętna uczennica! Uściski Izuniu! A! Iza nie zjadła ani jednego rogala! Postawiłam jej przed nosem i w łapki dałam robótkę ale jestem boska, nie?
No to pędzę dalej!
Ściskam wszystkich mocno!
aga
P.S Jak czytam ten post...to stwierdzam, że Kobieta Chaos to moje drugie imię! Buziaki!

czwartek, 16 sierpnia 2012

Jestem zadowolona!


Pewnie zastanawiacie się nad tym zdjęciem?...Było w poprzednim poście!
Celowo je wkleiłam bo chciałam się pochwalić...z odpowiednim wejściem i nawiązaniem! To moja niespodzianka przygotowana dla Nurrguli
Specjalny post się należy, bo się napracowałam wyjątkowo!
Pierwsze było pudełeczko:
I co dalej? Wpadłam na pomysł, że koniecznie coś uszyję!? Biżuteria wydała mi się marnym pomysłem, ponieważ Nurrgula robi takie cudowności, że aż dech zapiera. Jeśli chcecie zobaczyć jak wygląda magia zamknięta w wisiorach, to zajrzyjcie koniecznie do Śliwkowych trzewików.
Do każdego dołączona jest przepiękna historia.
No więc postanowiłam uszyć coś! I wszystko za co się zabrałam w efekcie zamiast cieszyć to śmieszyło!!! Bo przykładając się do projektu, wyjątkowo, postanowiłam użyć miarki...Więc odmierzałam, zaznaczałam, podpinałam...by w efekcie było bardziej krzywo niż zwykle!!! No jak? Widocznie, taki mój urok, że na oko mi lepiej wychodzi!? Hanna się ucieszyła, bo co nie wyszło to było dla niej!(Więc jakby nie spojrzeć uszczęśliwiłam jeszcze jedną osobę!!!)I jak na złość coś mi transfer nie wychodził, a koniecznie chciałam grafikę z ulubionego już Graphics Fairy
W momencie gdy zorientowałam się, że materiały za chwilę wyczerpią się, a ja honorowo chciałam to wysłać do końca tygodnia, postanowiłam, iż rzecz która powstanie (nawet krzywo)będzie rzeczą ostatnią! No i...szału nie było w moich oczach! Więc w ramach poprawek ostatecznych, wyrównywania ewentualnych krzywizn...postanowiłam dołączyć:
Nie byle jaką bo własnoręcznie robioną...7 lat temu, więc moc jest po mojej stronie, he he!
Chwyciwszy buteleczkę jaką miałam pod ręką i ozdobiwszy ją troszeczkę
Tu powiem, że czapeczka jest wielokrotnego użytku, choć robiona na oko, to wyszła równo i... jestem zadowolona!
Efekt końcowy...
I taki oto zestawik(dodatkowo wypachniony moją ulubioną Escadą)poszedł w świat! Pudełeczko, naleweczka i woreczek na...na coś tam! Spory jest! Więc do wykorzystania!
Wiecie straszna to radocha, dawać coś innym tak po prostu, kiedy się tego nie spodziewają!
W tamtym tygodniu też doszła paczuszka do Kasi
Ponieważ w euforii pakowania zapomniałam zrobić zdjęcia, więc pozwolę sobie wykorzystać zdjęcia Kasi, które umieściła na swoim blogu:
Dla Kasi przygotowałam broszkę z filcu, materiału i koralików. Broszka powstała przy okazji robienia opaski na wesele. Ponieważ zrobiłam dwie broszki, jedna poleciała do Kasi.Przygotowałam też kolczyki dla jej córek (wzór wcześniej już sprawdzony ale te kolory były najbardziej odpowiednie do tej broszki)i dorzuciłam troszkę cekinków w tym samym kolorze. Kasia tworzy przecudowne rzeczy i na pewno je wykorzysta.
Wszystko zapakowałam i...Dziewczyny są zadowolone!
To zdjęcie też pochodzi z bloga Kasi!
No i wszystko na dziś! Idę dalej przygotowywać paczuszki kolejnym dziewczynom!
Witam cieplutko nowe Obserwatorki! Dziękuję wszystkim za cudne komentarze!
Wasze zdrówko!
aga

wtorek, 14 sierpnia 2012

Yyyy...wątróbka!



Wpadłam w wir pracy...Wyjątkowy ambitnie wzięłam dodatkowe dyżury co w efekcie spowodowało całkowity brak czasu wolnego! Jednak nie żałuję tego, gdyż godziny wyrobić musiałam! A tak mam to już z głowy! Nie lubię mieć zobowiązania, które gdzieś wiszą w nieokreślonym czasie. Lubię tu i teraz! Co niestety nie mogę powiedzieć o mojej niespodziance! Choć czas rozesłania niespodzianek ogłosiłam do końca wakacji, to mam takie poczucie niezadowolenia z siebie! Wiem jak to jest jak się czeka! Na szczęście zaczęłam pomalutku rozsyłać moje upominki. Jak do tej pory rozesłałam dopiero 3! Dwie dziewczyny już potwierdziły odbiór. Czekam na następną! Mam nadzieję i w tym tygodniu wysłać coś! Dziewczynki bardzo wam dziękuję za wyrozumiałość!
Ponieważ wszystko co do tej pory zrobiłam jest do rozesłania nie mogę za bardzo chwalić się zdjęciami...Ale co się odwlecze...
A chwilowo:
Moja własna wariacja na temat pasztetu!
Smak zapamiętany z dzieciństwa potrawy o cudnie brzmiącej nazwie GĘSIE PIPKI! Pipki oczywiście były potrawą sezonową na którą się bardzo czekało! Potrawa o korzeniach żydowskich, przywieziona przez moją Babunię z nad M. Azowskiego. Przez lata modyfikowana ale smak bardzo podobny!
Dziś z braku dostępu do skórek szyjowych z gęsi, ew. kaczych troszkę zmieniłam proporcję i przygotowuję farsz o bardziej zwartej konsystencji, by kroić go do chlebka!
W kuchni polskiej podobny w smaku jest KURCZAK PO POLSKU. Czyli drób faszerowany wątróbką!
Proszę się nie zrażać! Nawet jeśli nie lubicie wątróbki, gwarantuję, to będzie wam smakować! Chyba, że nie lubicie z nazwy samej...
Robię to w sposób prościutki, czyli:
Biorę taką samą porcję wątróbki drobiowej i żołądków lub serduszek drobiowych. Bardzo dużą ilość zielonego( w moim przypadku natka pietruszki, selera troszkę lubczyku i pora sporą ilość), dodaję do tego surowe jajo, mąkę i roztopioną margarynę, przyprawiam do smaku i zapiekam w piekarniku! Wsio!
To może troszkę szerzej?
0,5 kg wątróbki i tyle samo innych podrobów(jeśli za bardzo nie lubicie wątróbki to weźcie dwa razy więcej innych podrobów)mielę maszynką na średnim sicie,
1 lub 2 jajka surowe
zieleninka posiekana( ok. 2-3 szklanek na tę ilość)
3-4 łyżki mąki
roztopione pół kostki margaryny(w oryginale dodaję się gęsi lub kaczy smalec)
sól, pieprz( ja zamiast soli dodaję Vegetę i odrobinę Delikata w płynie)
Formę do zapiekania mocno smaruję tłuszczem i wlewam do niego farsz.Nie przerażajcie się jego rzadką konsystencją!
Formę napełniacie do 3/4 wysokości, bo podczas pieczenia troszkę rośnie, więc może wykipieć!
Pieczemy na środku piekarnika co najmniej 1 godzinę(zależy od formy i ilości) aż skórka się zrumieni. Tak ok. 200 stopni piekarnik rozgrzany, później można zmniejszyć temperaturę do 180 stopni.
Jeszcze raz rzut oka:

Można podawać na gorąco z ziemniaczkami lub tak jak ja w tym przypadku na zimno do chlebka!
Smak jest bardzo wyjątkowy po pierwsze z powodu surowych produktów jakie użyłam a po drugie z racji ilości zielska! Uwielbiam! Polecam z serca!
Na dziś to tyle! Wróciłam rano z pracy i trzeba troszkę się ogarnąć!
Buziaki! Uściski wszystkim zaglądającym a szczególnie zostawiającym swój ślad w postaci komentarza!
aga

niedziela, 5 sierpnia 2012

A wracając do lipca...


Wracając do lipca!
Pod koniec lipca cudownie bawiłam się na weselu Magdy! Z Magdą połączyła nas pasja do tańca irlandzkiego...
Przystroiwszy się w turkusy powyższe wraz z Panem M. bawiliśmy się ładnie i grzecznie! Bo my ludzie z klasą i potrafimy się bawić!
My!

Nie mogło zabraknąć popisów z Irisha:
Towarzyszyła nam cudowna atmosfera i wspaniała Pani fotograf Marzena Kosin
Jeżeli macie konto na Facebooku zajrzyjcie do niej koniecznie!
Kończę wyjątkowo długi urlop...Troszkę z nieukrywaną radością! Dzieci sąsiadów wróciły z wyjazdów i są wyjątkowo głośne! Przyprawiając mnie o ból głowy...Po takim cudownym urlopie na wsi, nad jeziorem w ciszy, zaczynam poważnie myśleć o wyprowadzce na wieś...Wiem, wiem co powiedzą niektórzy, już to słyszę! Na wsi nie zawsze jest tak pięknie....Na razie mi to nie grozi! Kredyt na 25 lat skutecznie ostudza mój zapał! Ale Pan M. wierzy, że na emeryturze...Ja raczej nie planuję, ja co najwyżej marzę...Najbardziej o wsi sielskiej angielskiej! Bez stresu o mrozy, śniegi i zawieje!Albo o domku gdzieś z dala od ludzi co to każą dzieciom iść na podwórko i uszczęśliwiać wszystkich sąsiadów! Sprytnie, dzieci owe, mają zakaz zabawy pod własnymi oknami bo jak twierdzi ich mama...uwaga! Hałasują strasznie!!!A mi mogą od świtu uprzyjemniać życie hę?
Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma...taaak! I żeby nie było tak dramatycznie, na dzień dzisiejszy chwalę sobie moje miasto!
Ponieważ zaczęłam rozsyłać niespodzianki z mojego candy mogę zacząć chwalić się, że np. AgaPola otrzymała już:

Taki o to zestawik oraz troszkę przydasiów. Większość przydasiów to koraliki dla jej córeczek! Dziękuję Ci Aguś za to, że jesteś ze mną! I cieszę się, że jesteś zadowolona z niespodzianki!
Druga przesyłka poleciała do Kanady i mam nadzieję, że Kasia też będzie zadowolona!? Jak tylko potwierdzi, że dostała przesyłkę to zdradzę co tam było.
Następne przesyłki już w tym tygodniu! Czekajcie dziewczyny dam wam znać!
Ostatnie dni upłynęły twórczo...
Kończąc mam prośbę! Poszukuję wzoru;
Kiedy kupiłam zestaw dla Agi(sobie też kupiłam, hehe!)z tyłu była zapowiedź kolejnego zestawu. Właśnie z tym wzorem. Zestaw I-KIT PROfilo. PROfilo znam ale takie zestawy widzę w Empiku pierwszy raz! Tym bardziej, że na gazetce jest napisane, dodatek tylko na terenie Włoch?! Dla ścisłości to chyba będzie numer 17 tego dodatku, tak mi się zdaje?!
Mili moi! Ciężki powrót do pracy czeka mnie jutro! Ale nie martwię się gdyż pamiętam:




Do miłego!
aga

czwartek, 2 sierpnia 2012

Lato...



Nie jestem jedyna w temacie braku czasu! Urlop napięty terminami powodował tylko przepakowywanie toreb! I dobrze, i niech każdy tak ma, że wraca zadowolony do pracy! Pełna pozytywnych wrażeń mogę teraz ,,spokojnie" się dzielić swoimi doświadczeniami, pojęczeć na pogodę i zarośniętą działkę! No bo jak się jeździ tylko, to raczej trudno na odległość plewić chwasty! Oj dostało mi się od pewnego sąsiada działkowego...Powiedziałam mu kiedyś, nie bez satysfakcji, że jak będę w jego wieku i na emeryturze to moja działka będzie taka jak jego...Głupia ja! Na złość mu nie zrobię!? Raczej go już nie będzie, to nie zobaczy... A w dniu dzisiejszym mam najpiękniejszą działkę w stylu:wiejski-angielski-naturalistyczny, hehe! No co poradzę, że się nie rozdwoję a i chwasty niektóre(naprawdę niektóre)są piękne! Nie lubię tylko perzu i podagrycznika, które nie chcą się dostosować do mych próśb werbalnych, ba! Ja im nawet pokazuję gdzie rosnąć mogą! Nie chcą! Trudno! Będę musiała z tym żyć...i sąsiad (Pan Perfekcyjny)też!
Czyż nie jest piękny?! Oczywiście zaraz po uwiecznieniu musiałam wyrwać chwasta! Ścieżkę główną porastał! Ale zdjęcie mam!
Mikołajek, który strasznie śmierdzi! Ale kocham...
Dziewanna, która wzięła i poszła sobie ode mnie rok temu, pokornie wróciła w tym roku...oczywiście jedna, pozostałe wciąż czają się pod siatką przy dróżce i czekają na zaproszenie...I proszę za każdym razem jak idę!
Moje ukochane pysznogłówki i przetaczniki!
Znów pysznogłówki. Z tyłu floksy, które ciągle mają inny kolor(raz fiolet, raz róż a w tamtym roku większość była biała). No i największe na zdjęciu-nawłocie! Co ja się ich na wyrywam!!! A i tak pełno ich wszędzie! Uwierzcie same przyszły!
To może jeszcze ostatnie(miało być o jeziorze i kajakach, hehe):
Powojnik Diana
Lilie kocham i uwielbiam!
I tym słoneczkiem dziś się żegnam!
Miało być o kajakach!
Następną razą!
Buziaki Kochane moje! Dziękuję za każde słowo!
aga